sobota, 8 listopada 2014

Hot or Szrot? Epizod 1: Renault Twingo

Tak! Pierwszy test za mną. 
Uroczy szczeniak
I jestem bardzo zadowolony.
Nie miało być tak pięknie. Jadąc do Renault Zdunek w Gdańsku podejrzewałem, że nowe Twingo mnie rozczaruje. Chciałem bardzo przetestować wersję z silnikiem Energy TCe 90, czekał na mnie jednak egzemplarz z silnikiem SCe 70. Silnik bardzo ekonomiczny i w zupełności wystarczający do miejskiej jazdy. 

Ciekawe ilu mechaników zajrzy najpierw z przodu ;)
Moc: 70 koni mechanicznych,
Pojemność silnika: 999cm3,
0-100km/h: 14,5s,
Spalanie w cyklu mieszanym: 4,5l/100km.
Jednostka napędowa byłą totalnym zaskoczeniem. W tym miejscu trzeba nadmienić, że silnik umieszczono z tyłu co oczywiście przesympatyczny Pan z Renault, górnolotnie porównywał z Porsche. Porównanie może niezbyt trafione, ale umieszczenie motoru z tyłu, w tak małym samochodzie wzbudziło we mnie pewną nostalgię.
Nostalgię za polskim Maluchem. Malutki silniczek drgał podobnie jak w Maluchu. Oczywiście, że drgania były odczuwalne tylko na tylnej kanapie auta i w sposób bardziej przyjemny niż denerwujący.
Pięciu biegowa skrzynia biegów w połączeniu z tą jednostką dawała spory komfort w lawirowaniu przez miejskie uliczki, dodatkowo samochód okazał się być bardzo elastyczny, nie trzeba
Jaskrawy pomarańcz, a za oknem szaro
było kręcić obrotów do maksymalnych wartości, aby poczuć 70 galopujących rumaków. Wręcz przeciwnie opuszczały boxy już na bardzo niskich obrotach.
To właśnie było to na co jako pierwsze zwróciłem uwagę. I wtedy zacząłem przyłapywać siebie samego na jakiejś dziwnej sympatii do tego autka. Może trochę dlatego, że jest nietypowe, może przez jago spojrzenie - spojrzenie uroczego szczeniaczka, który chce się pobawić,

a może przez komfort jazdy jaki daje. Powoli przyzwyczajałem się, że Twingo zaskakuje mnie na każdym kroku. Okazało się bardzo wygodne, bardzo miękkie. Renault zachwala promień skrętu mniejszy o metr w stosunku do innych aut w klasie. Jest to odczuwalne, bardziej ucieszył mnie jednak prześwit znacznie większy od większości miejskich aut. W naszych miastach usłanych progami zwalniającymi jak skrzynki pocztowe ulotkami, to niewątpliwy atut. Siedzenia nie są zbyt wyprofilowane co ucieszy każdego kto ceni czuć przestrzeń w aucie, bo w Twingo jest jej masa. No dobra tylko z przodu. Jest też i sportowy akcent - wspaniale ścięta, dość mała kierownica, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie.
Nice!
Tak samo jak plastiki w aucie. Materiały użyte we wnętrzu auta są po prostu dobrej jakości i nie wyglądają tandetnie, a mnogość kombinacji zestawień kolorystycznych przeróżnych drobiazgów jak obwódka deski rozdzielczej czy element na tapicerce pozwala na daleko idące spersonalizowanie auta.
W środku samochód jest ładny. Obiektywnie ładny. Dla mojej dziewczyny 'O mój boże! Jaki słodziak^^'. I zapewne kobiety częściej będą zasiadały za kierownicą nowego Twingo, bo bajecznie łatwo się prowadzi i auto ma styl. Nie jest przesadzone jak Opel Adam. Jest malutkie i wciśnie się nawet na ostatnie wolne miejsce parkingowe, na które z pozoru można postawić co najwyżej rower.
Kończąc pochwalną litanie na temat tego maluszka wspomnę tylko o standardowym radio i fabrycznym uchwycie na smartphona. Wspomniane radio ma bluetooth i połączy się z Twoim mądrym telefonem, który umieścisz we wcześniej wspomnianym uchwycie, a ściągając na niego specjalnie przygotowaną przez Renault appkę, dzięki której na ekranie telefonu będziesz mógł wyświetlić obrotomierz a także inne ważne parametry auta. Rozwiązanie proste, a dzięki niemu nie trzeba kupować droższej opcji auta, z ekranem LCD.
My Twingo, bagaże statkiem

Tutaj koniec pochwał. Minusów nie jest dużo.
Przede wszystkim, bardzo mały bagażnik. Z przodu nie ma żadnej skrytki, ukryto tam akumulator i zbiorniczki na płyny. Pod tylną klapą w zasadzie znajduje się tylko mała półeczka. Producent informuje, ze zmieści się tam 219 litrów. 
W praktyce będzie to maksymalnie torba z zakupami i torba na siłownie.
rekompensuje to trochę tylna kanapa i łatwy dostęp do niej dzięki temu, że samochód jest czterodrzwiowy. Jeżdżąc we dwójkę zakupy możemy rzucić na tylne siedzenia, a w czwórkę jeździć byłoby i tak niewygodnie. Małą przestrzeń bagażową w zasadzie ciężko nazywać wadą, przecież samochód z założenia jest malutki i ciężko spodziewać się po nim luku bagażowego jak w dreamlinerze.
Na minus zaskoczyła mnie też głośność silnika, który nie brzmi nadzwyczajnie, a jest wyraźnie słyszalny w środku auta. Kwestia przyzwyczajenia choć nie każdy może lubić dźwięk trzycylindrowca napędzającego małe Twingo.

Boli też elektroniczny prędkościomierz ni jak nie komponujący się z resztą wnętrza.
U nas czarno-biało, a jak u Ciebie?

Nasz egzemplarz wart około 37-38tys. złotych(wersja ZEN). Cena podobna jak ceny rywali czyli np. Skody Citigo. W moim mniemaniu Twingo jest ciekawszą propozycją, chociażby ze względu na stylistykę.
Ciekawą opcję wydaje się też materiałowy dach za dopłatą 4000zł.

Sam zdecydowałbym się na auto z silnikiem o mocy 90KM w wersji Intense. Trzeba wtedy liczyć się z kosztami w okolicach 45 tys. złotych, egzemplarz taki będzie miał na pewno więcej sportowego pazura. Dodatkowo otrzymamy system kontroli pasa ruchu czy Stop&Start.
Auto godne polecenia. Znacząco inne, nieszablonowe, przy tym dające ogromną frajdę z jazdy i bardzo ładne. Jest kilka minusów, ale oddaje to idealnie porównanie do szczeniaczka - radość i zabawa nieziemska, a to, że czasem narobi Ci na dywan...
Według najdoskonalszych wzorów, opartych o całki, równania
'A na prędkościomierz nie mamy pomysłu'
różniczkowe drugiego stopnia, pragnę wystawić ocenę w skali SZROTA, gdzie 10 to absolutny Top, a 0 to totalna porażka.
Twingo zasłużyło na 8.

Teraz trochę odejdę od tematu.
Jestem Wam bardzo wdzięczny, bo dzięki temu, że nabijacie tutaj wyświetlenia, dajecie lajki na Facebooku będą kolejne testy i kolejne notki.
Oczywiście po raz kolejny zapraszam na pejdża.
Trzymajcie się ciepło i pamiętajcie, że pora zmienić opony ; )


piątek, 31 października 2014

Kobiety za kierownicę!

Po raz drugi chciałbym napisać kilka słów dla Pań. Trochę się oczywiście podlizać, ale przede wszystkim poruszyć dość ważny temat.
Temat zahaczający o filozoficzne rozprawy i potężna psychoanalizę. Temat, którego należy unikać jak ognia.
Więc musimy go poruszyć.
A rzecz jest o byciu lepszym kierowcą. Byciu lepszym kierowca od płci przeciwnej.
Męska duma nie pozwala przyznać nam, że jakaś kobieta może dobrze jeździć samochodem i często padają ofiarą naszych żartów. Ale jak jest naprawdę?
Wstyd mi to przyznać, ale zachowywałem się bardzo źle. Notorycznie żartowałem z umiejętności prowadzenia mojej ukochanej. Tymczasem prawda jest taka, że nie chciałem dopuścić do siebie
myśli, że ona może dobrze prowadzić. Przecież kiedy w samochodzie jedzie kobieta i mężczyzna prowadzić powinien facet. Po co biedna dziewczyna ma się męczyć? A co jeśli ona lubi prowadzić samochód? Co jeśli odróżnia od siebie pedały i potrafi parkować?
Te pytanie nasunęły mi się pewnego razu na myśl, ale zbagatelizowałem to. Pomyślałem sobie, że nawet jeśli faktycznie potrafi jeździć samochodem to w czysto teoretycznych warunkach. Na pewno nie poradzi sobie w warunkach prawdziwej drogowej dżungli, kiedy do przetworzenia ma masę sygnałów. Jest jednak inaczej, bo daje sobie rade to wszystko ogarnąć. Jednak jest jeszcze jedna "przeszkadzajka", jeden bardzo rozpraszający i bardzo wkurwiają*cy element w układzie kobieta-mężczyzna-samochód. Podpowiem tylko, że to nie samochód.
Będę szczery. Ja sam siedząc na siedzeniu pasażera mam zawsze masę uwag i co chwilę w aucie rozlega się z moich ust "Uważaj!!!". Oczywiście pada też mnóstwo innych złotych rad. I jestem pewien, iż w takim zachowaniu nie jestem jedyny. Większość kobiet kierowców jest przez nas,
facetów, uciśniona właśnie w ten sposób. Gdyby one postępowały z nami w ten sposób i non stop z siedzenia pasażera, gderały nam jakie to błędy popełniamy to z pewnością strzelilibyśmy focha.
Opowiem Wam teraz o przełomowym wydarzeniu w mojej historii postrzegania kobiet jako kierowców. Kilka dni temu staliśmy w potężnym korku. Prowadziła moja piękna wybranka. Tutaj winna znaleźć się łzawa historia rodem z "Tap Madl". Otóż mam straszny uraz do jeżdżenia na siedzeniu pasażera, od kiedy to siedząc właśnie na siedzeniu pasażera uczestniczyłem w dość poważnym wypadku spowodowanym przez głupkowatego kierowce pojazdu, w którym się
znajdywałem - płaczcie wszyscy. Jak wiadomo, najlepszym sposobem walki z takim strachem jest wystawienie na jego działanie. Zatem tak często jak się da daje prowadzić Pięknej. 
Stojąc w korku, na lekkim wzniesieniu, ruszała. Powoli puściła hamulec i samochód w wolnym tempie staczał się do tyłu. Wystraszony zaciągnęłam ręczny z jakimś okrzykiem złości. Przyjęła to ze spokojem. Nie skomentowała. I wtedy zacząłem myśleć. Co ja bym zrobił, na jej miejscu? Przecież biedna nie zrobiła nic złego ot powolne ruszanie.
 Ile jeszcze takich sytuacji przemilczała?
Chciałbym mieć taką odporność.
I to akurat nie podlizywanie się.
Panuje przeświadczenie, że samochody to domena mężczyzn czego z resztą nie rozumiem. 
I można sobie pomyśleć, że jak kobiety maja jeździć dobrze skoro my im nie dajemy.
W moim odczuciu prawda jest taka,
 że nasze drogie Panie są kierowcami takimi jaki my - jeden prowadzi lepiej, drugi gorzej.
Nie bójmy się kobiet za kierownicą,  przecież wszędzie tam gdzie pojawiają się panie świat zaczyna nabierać kolorów i piękna.
Dawajmy kluczyki naszym wybrankom częściej, a nie tylko wtedy, kiedy my delikatnie mówiąc nie jesteśmy w stanie prowadzić.
Gwarantuję, że się opłaci.  Zawsze się opłaca. W końcu kim byłby mężczyzna bez kobiety?

sobota, 25 października 2014

Jak to widzę #1

Czasami zastanawiam się co bym odpowiedział na pewne pytanie. Snuje wywody, przemowy. Układam w głowie skrzętnie, zdanie po zdaniu. Tylko nikt go nie zadaje. Może się nad tym nie zastanawiają, a może ja nie jestem osobą godną do bycia zapytanym.
Ale po coś mam bloga. Co prawda dawno mnie tu nie było. Jednak cóż to - wykorzystam go w celu do jakiego został stworzony.
Opowiem Wam o motoryzacji. Może bardziej o tym, czym jest dla mnie motoryzacja.
Miałem przygotowaną inną notkę, ale postanowiłem napisać właśnie o tym czym dla mnie jest motoświat. Blog ruszył nawet nieźle, sporo wyświetleń, jednak ja nie jestem oczywiście zadowolony, więc przystopowałem. Dostałem kilka miłych wiadomości. Padły też zarzuty o brak obiektywizmu.
I pomijając sam fakt, że ten zarzut nie powinien padać w kontekście żadnego bloga, bo według mnie blog to coś subiektywnego.
Przejdźmy jednak do rzeczy. Motoryzacja to również coś subiektywnego. Strasznie drażni mnie sztywne podejście do tego tematu i nie chce przyrównywać aut do sztuki(chociaż BMW i Warhol),

ale straszne jest czysto pragmatyczne podejście do tego tematu. Zastanówmy się chwilę - jeśli od aut oczekujemy tylko tego, że mają przewieźć nas z punktu A do B, to zbierzemy najlepszych inżynierów, zaprojektują bezduszną puszkę z najbardziej opływowym kształtem, wsadzą nudny silnik i będzie super. Tego chcemy? Nigdy więcej motosztuki? Aut na widok, których serce bije szybciej, które można wyznaczyć sobie za cel, marzenie do realizacji? Nigdy więcej niewypałów jak Multipla?
Mój motoświat ukształtował się trochę ze złości. Ze złości chociażby na polską motoryzacyjną prasę.
Za traktowanie aut czysto przedmiotowo, za podejście do tematu tak nudno jak tylko się da. Wszystko co jest trochę ciekawsze to tak naprawdę parafrazy (lub czasami nawet nie) Top Gear.

I tak naprawdę każde auto może się podobać. Zapytałem nawet znajomego, który wozi się swoją czarna Alfą 156, czy uważa to auto za dobre. Stwierdził bez zawahania, że tak. Nawet, gdyby zaczęło się psuć, to dopóki miałby pieniądze na naprawy, uważałby je za wspaniałe. Zapewne są ludzie, którzy uważają Multiple za auto wspaniałe. Chwała im za to!
Najgorsi są w motoświecie "znawcy". Każde auto z wyjątkiem ich 15-letniego Passata nie ma racji bytu. Każdy kierowca w aucie starszym jeździ jakimś "gruchotem". Jeśli ktoś ma lepsze to na pewno "zaraz się popsuje", "gdzie takie auto na nasze drogi", "pewno kradzione". I nie myślcie, że mam coś do 15-letniego Passata, bo nie mam i zapewne są również posiadacze tego modelu, którzy razem z nami ekscytują się motoryzacją. Po prostu ze statystyk, które skrupulatnie prowadzę wynika, iż posiadacze Golfów III i Passatów B5 są jakby bardziej podatni na moto-marazm.


Dla mnie motoryzacja to wolność. To te setki godzin za kierownicą.
Nocne przejażdżki przez puste miasta, kiedy wszystko jakby zwalnia, jest tylko samochód, ja i moje myśli(1:08 to idealny czas na jazdę). To te kilometry spędzone z najbliższymi, kraje przez które przejechałem, miejsca które odwiedziłem i noce które spędziłem na tylnej kanapie. 
To zdjęcia robione przez szybę
(z prawej to gdzieś w Alpach), żeby tylko uchwycić moment.Motoryzacja to też marzenia, a raczej cele, które sobie stawiam. Pewnie myślicie teraz, że to płytkie mieć za cel jakiś samochód? Pewnie tak, ale lepsze to niż brak celów w życiu.
Każdy może mieć swój malutki motoświat. Istnieją auta dla każdego i każdy może kochać swoje auto. Pan Andrzej, który co rano przywozi chleb swoim Sprinterem, Pani Ania z naprzeciwka w swojej nowej Hondzie CR-V i przedstawiciel handlowy w Fabii. Widzę ich codziennie i każde z nich traktuje samochód jako coś więcej. Jedni jako narzędzie pracy, inni jako bezpieczny transport dla swoich dzieci i wygodny fotel ze stojakiem na kawę radiem, zestawem niezbędnym na 30 minut porannych korków.
Nie przestawajcie marzyć i ekscytować się motoryzacją. Pogadajcie czasami do swojego autka, nadajcie mu imię. Może wezmą Was za idiotów.
Ale co z tego?
Trochę nudno to wyszło, ale musiałem dla czystego sumienia.
Do następnego!
PS: Udostępniajcie dalej no i lajkujcie na FB jeśli łaska.
A następnym razem na bank będzie ciekawiej!  


środa, 10 września 2014

Drogie Panie...

Dotychczas pisanie notek przychodziło mi z łatwością. Może trochę przez mój grafomański popęd, a i po trosze przez to, że kierowałem swoje słowa głównie do mężczyzn.
Czas przeszły jest tutaj jednak na miejscu. Kobiety mają władzę i dzisiaj moja zarządziła, iż powinienem pisać też pod kątem płci pięknej.
Czym jednak mogę zainteresować dziewczyny? Student politechniki, prowadzący motoryzacyjnego bloga. Uhh to nie będzie łatwe. Może seksistowskie żarciki? Oklepane i słabe. I szczerze to większość dziewczyn, które znam prowadzi auta lepiej niż moi kumple.
Jednak prawdą jest, że Wy piękne damy, macie zdecydowanie większą fantazję na drogach, ale to przemilczę i zajmę się Waszym stosunkiem do aut. A jest to sprawa bardzo ciekawa.

Maszyna czy najlepszy przyjaciel?

Typowy mężczyzna traktuje samochód jako maszynę, bo przecież maszyną jest. Dbają o nie bardziej lub mniej, czasami twierdzą, że ich maszyna ma duszę, a ci bardziej uczuciowi pieszczotliwie się do nich zwracają. U Was, dziewczęta, zwracanie się do auta jak do osoby jest na porządku dziennym. Nadawanie imion, zdrobnienia i martwienie się o nie tak jak o swojego ukochanego.
Może to dlatego, że samochód jest jak mężczyzna. Też potrafi nawalić i zawieść, ale jest bardziej cierpliwy. Wysłucha i nie skomentuje, tylko obejmie cieplutkim welurem. No i ma magiczne lusterka w osłonach przeciwsłonecznych ;-D

Dla Nas auto to środek transportu, miejsce przygód, a dla Was to przede wszystkim towarzysz, z którym tworzycie uczuciową więź, choćby to był największy gruchot, do którego na początku nie pałaliście nawet czymś bliskim do miłości.

Luksus

Ale gruchoty to nie to co lubicie najbardziej. Domeną Kobiet jest luksus. I kobiety powinny być otaczane luksusem, bo zwyczajnie na to zasługują(dzielnie pracuje na akceptację kobiet). Często zdarza mi się wygłaszać monologi na temat nowych samochodowych premier do mojej ukochanej, ale opowiadając o VW, Skodach i tego typu autach mogę liczyć najwyżej na 'ujdzie'. Wystarczy jednak, że na ułamek sekundy, kątem oka, nawet w ciemnej uliczce dostrzeże chociażby, któreś Audi z serii Q, by przypomnieć mi co chce mieć w garażu.
Wy dużo częściej pozwalacie sobie mieć marzenia, gdzieś tam w środku, po cichu dążąc do ich spełnienia.
Oczywiście, nawet podejście do aut bardziej luksusowych macie  inne niż my. Odpowiedni kolor, styl, zgodność z aktualnymi trendami.
Tutaj jestem w stanie rzucać anegdotami z własnego życia.
- Kochanie to Audi to jakie byś chciała?
- No białe. Srebrny jest taki wieśniacki, a czarny nie robi szału.
Ale kolory to kwestia dość indywidualna. Ciekawsze jest uzasadnienie dlaczego właśnie Audi:
- Ja po prostu kocham Audi. I jestem trochę blacharą... przynajmniej stylową.
I wiele jestem wstanie zrozumieć, ale czym kierujecie się w wyborze Waszych wymarzonych samochodów nie odgadnę. Musi dziać się to podczas pełni, podczas jakiegoś dziwnego kobiecego obrzędu 'definiowania gustu'. Bo kobieta najczęściej nie wie jakie samochód

ma osiągi, jak jeździ, nawet jakim paliwem jest zasilany. Ale kobieta wybiera samochód tym swoim dodatkowym zmysłem. Nie jest to jakaś trzeźwa, racjonalna kalkulacja. I przez to życie jest bardziej kolorowe, a my mężczyźni musimy dzielnie pracować by spełnić Wasze marzenia.
Bez Was nawet motoświat, byłby bez sensu!

  PS:

Tak jak czytam to trochę o niczym ta notka, więc zamieszczam dwa auta, które wraz z Audi stanowią Top 3 według mojej wybranki. Przy okazji zapraszam: https://www.facebook.com/motoszrot?ref=bookmarks


1.  Jeep Cherokee 

Ostatnia pełnia przyniosła nowe obiekty westchnień. Tutaj czarny jak najbardziej wskazany.






2. Range Rover Evoque.

Ponoć przy jego projektowaniu uczestniczyła Pani Beckham. Może to wyjaśnia kobiece podniecenia na widok tego Rendża ^^

wtorek, 2 września 2014

Drodzy studenci...

Cześć!
Jest już wrzesień, większość moich kumpli "studenciaków" właśnie przechodzi na zasłużony miesiąc wakacji bo poprzednie dwa pracowali. Będąc szczerym spora część tej większość, pieczołowicie przegląda teraz notatki ^^ Pamiętajcie, prawdziwy Polak walczy we wrześniu!
Zarobili oni jednak troszkę pieniędzy i chcą zakupić swój pierwszy samochód. Oczekiwania są wielkie. A bywa różnie. I w tej notce postaram się pomóc trochę wszystkim szukającym pierwszego wozidełka.
Przyjmijmy, że nasz budżet oscyluje w okolicach 5000zł. Czy to mało czy dużo? Ano zależy. Zależy czego się spodziewamy. Internet, komisy i garaże pełne są aut, które spełnią nasz budżet. Zaproponuje 3 auta, z których sam bym wybierał. Do dzieła!

1. Żelazna pozycja.


Naprawdę chciałbym tego nie pisać. Ale muszę być szczery, więc miejmy to z głowy - VW Golf III.
Samochód tak nudny, tak cebulowy, tak bardzo przeciętny. Jednak tani w eksploatacji. Części są dostępne praktycznie bez ograniczeń, w cenach bardzo przystępnych. Oferta silników bogata, każdy znajdzie coś ciekawego. Polecam rozejrzeć się za dieslem. Umówmy się - to nie samochód do lansu, a każda próba tuningu sprawi, że słoma sama zacznie Ci wystawać z butów. Ale Golf prowadzi się dobrze, Golf jest wygodny.
Golfów oferowanych jest tak dużo, że można wybierać i wybierać. Pan Janusz na pewno pucuje już swoją trójeczkę i zaciera rączki w oczekiwaniu no Twoje pieniążki.
Jak się postaracie to znajdziecie w podobnej cenie i IV.

2. Dalej nuda.


Ford Focus I. O ile Golfa można mieć w okolicach 4 tys. tutaj troszkę nagniemy budżet - 6 tysięcy to cena, za którą coś znajdziemy. Znaleźć będzie ciężko, ale szukać warto. Auto wygodne, prawie bezawaryjne i świetnie się prowadzące. Uwielbiam jeździć Focusami, auta są przyklejone do drogi.
Części oczywiście dostępne i tanie.

3.Mój faworyt.



Alfa Romeo 156. Auto klasę wyżej niż dwa poprzednie. Nietuzinkowy wóz, który pokazuje jak bardzo masz jaja. Bo musisz mieć jaja ze stali, kupując auto, które częściej stoi u mechanika niż jeździ. Wiecie co? To bzdura. Znam wielu zadowolonych użytkowników i żadnego, który by narzekał. Oczywiście, że prawdopodobieństwo usterki jest większe niż w poprzednich, ale też radość z posiadania takiego autka jest zupełnie inna. Auto nadal jest śliczne, jeździ wspaniale, fajnie wygląda też w środku, a to, że najpewniej to nie odsprzedacie... kogo to obchodzi.


Mam nadzieje, ze trochę pomogłem. Zapraszam na fejsika: https://www.facebook.com/motoszrot
PS: Pozdrawiam Pana Janusza z Cebulandii ;)

niedziela, 24 sierpnia 2014

Wrummmmmmmm!

Cześć!
Otwieranie bloga typową, powitalną notką z pewnością nie jest zbyt ciekawe. Jednak kilka słów wstępu zdecydowanie się Wam należy.
Kim jestem? Otóż jestem młodym, lekko narwanym człowieczkiem, niesamowicie zakręconym na punkcie motoryzacji.
W swoim młodziutkim życiu przejechałem wiele tysięcy kilometrów, miałem przyjemność doświadczyć jazdy wieloma fajnymi autami. Tymi mniej fajnymi też. Teraz zacznę się z Wami dzielić moim motoświatem. Blog to blog - dostaniecie moje przemyślenia na temat poszczególnych modeli, całych marek. Będą ploteczki, ale i rzetelne testy. Będzie zapach spalonej gumy i rozlana benzyna. Nie zawsze napisane poprawnie gramatycznie, ale zawsze z pasją!
Zaczynamy!




Jeszcze trochę roztrzęsiony i podekscytowany, ale zabieram się do roboty. Dzisiaj na warsztat biorę Škodę.
Strasznie to kłopotliwy temat. Modele tej czeskiej marki długo zajmowały czołowe miejsca list sprzedaży. Bo przecież prawie VW, ale nie taki drogi. I części tanie. Jednak w mojej głowie zawsze
Škoda kojarzona była tylko z autem dla przedstawicieli handlowych. Fabia jest modelem szczególnie przez nich ukochanym. I niestety ma tyle polotu ile może mieć przedstawiciel firmy przetwórstwa mięsnego. Głównie przez jej pryzmat oceniałem całą markę. Octavia, nawet najstarsza, była samochodem dość ciekawym. Superb to wspaniałe autka. Yeti również ciekawa propozycja.
Jednak to wszystko zbyt mało.
Czeskie auta nadal zalatywały by trochę cebulą i poza przedstawicielami byli by kojarzeni(może czas przeszły jeszcze nie jest odpowiedni) z typowym polskim Panem Januszem. Auto dla polskiej klasy średniej, która chwyci mdłe kształty i kompletny brak wyrazu byleby zapłacić jak najmniej za nowy samochód.
Lecz przełom nastąpił. W 2008 roku dano światu Superba drugiej generacji. Olśnił, oczarował. W klasie cenowej zbliżonej do Passata, był od niego zdecydowanie ciekawszy. Tak jak od Mondeo.
Oczywiście - sam Superb nic nie zmienia. Ale w Czechach szykowano kolejne modele i zmiany. Zmieniono logo. Idąc z duchem czasu - nowe, utrzymane w czerni, wydaje się jakby bardziej z klasą.
Najważniejsze jednak, że z najnowszymi modelami Octavia i Rapid przyszła nowa stylistyka. Samochody prezentują się świetnie, bardzo świeżo i ekskluzywnie.
Przyszło nowe w czeskiej marce. Na pewno nie jest jeszcze idealnie. Wnętrza samochodów (zwłaszcza rapida i citigo) pozostawiają jeszcze wiele do życzenia, ale i tak Skody to teraz naprawdę lider w konkurowaniu z Hyundaiem i Kią.
A teraz najważniejsza część notki. Drodzy przedstawiciele handlowi: Oto nowa Fabia!
http://auto.dziennik.pl/premiery/galeria/467369,4,nowa-skoda-fabia-bez-tajemnic-zobacz-zdjecia.html
Obiecuje, że przetestuje ją dla Was jak tylko będę miał taką możliwość.
Oczywiście proszę tez Was o rozsyłanie mojego grafomaństwa dalej, innym, którzy zamiast krwi mają... Ehhh jakie to tanie.
Pozdro!