piątek, 31 października 2014

Kobiety za kierownicę!

Po raz drugi chciałbym napisać kilka słów dla Pań. Trochę się oczywiście podlizać, ale przede wszystkim poruszyć dość ważny temat.
Temat zahaczający o filozoficzne rozprawy i potężna psychoanalizę. Temat, którego należy unikać jak ognia.
Więc musimy go poruszyć.
A rzecz jest o byciu lepszym kierowcą. Byciu lepszym kierowca od płci przeciwnej.
Męska duma nie pozwala przyznać nam, że jakaś kobieta może dobrze jeździć samochodem i często padają ofiarą naszych żartów. Ale jak jest naprawdę?
Wstyd mi to przyznać, ale zachowywałem się bardzo źle. Notorycznie żartowałem z umiejętności prowadzenia mojej ukochanej. Tymczasem prawda jest taka, że nie chciałem dopuścić do siebie
myśli, że ona może dobrze prowadzić. Przecież kiedy w samochodzie jedzie kobieta i mężczyzna prowadzić powinien facet. Po co biedna dziewczyna ma się męczyć? A co jeśli ona lubi prowadzić samochód? Co jeśli odróżnia od siebie pedały i potrafi parkować?
Te pytanie nasunęły mi się pewnego razu na myśl, ale zbagatelizowałem to. Pomyślałem sobie, że nawet jeśli faktycznie potrafi jeździć samochodem to w czysto teoretycznych warunkach. Na pewno nie poradzi sobie w warunkach prawdziwej drogowej dżungli, kiedy do przetworzenia ma masę sygnałów. Jest jednak inaczej, bo daje sobie rade to wszystko ogarnąć. Jednak jest jeszcze jedna "przeszkadzajka", jeden bardzo rozpraszający i bardzo wkurwiają*cy element w układzie kobieta-mężczyzna-samochód. Podpowiem tylko, że to nie samochód.
Będę szczery. Ja sam siedząc na siedzeniu pasażera mam zawsze masę uwag i co chwilę w aucie rozlega się z moich ust "Uważaj!!!". Oczywiście pada też mnóstwo innych złotych rad. I jestem pewien, iż w takim zachowaniu nie jestem jedyny. Większość kobiet kierowców jest przez nas,
facetów, uciśniona właśnie w ten sposób. Gdyby one postępowały z nami w ten sposób i non stop z siedzenia pasażera, gderały nam jakie to błędy popełniamy to z pewnością strzelilibyśmy focha.
Opowiem Wam teraz o przełomowym wydarzeniu w mojej historii postrzegania kobiet jako kierowców. Kilka dni temu staliśmy w potężnym korku. Prowadziła moja piękna wybranka. Tutaj winna znaleźć się łzawa historia rodem z "Tap Madl". Otóż mam straszny uraz do jeżdżenia na siedzeniu pasażera, od kiedy to siedząc właśnie na siedzeniu pasażera uczestniczyłem w dość poważnym wypadku spowodowanym przez głupkowatego kierowce pojazdu, w którym się
znajdywałem - płaczcie wszyscy. Jak wiadomo, najlepszym sposobem walki z takim strachem jest wystawienie na jego działanie. Zatem tak często jak się da daje prowadzić Pięknej. 
Stojąc w korku, na lekkim wzniesieniu, ruszała. Powoli puściła hamulec i samochód w wolnym tempie staczał się do tyłu. Wystraszony zaciągnęłam ręczny z jakimś okrzykiem złości. Przyjęła to ze spokojem. Nie skomentowała. I wtedy zacząłem myśleć. Co ja bym zrobił, na jej miejscu? Przecież biedna nie zrobiła nic złego ot powolne ruszanie.
 Ile jeszcze takich sytuacji przemilczała?
Chciałbym mieć taką odporność.
I to akurat nie podlizywanie się.
Panuje przeświadczenie, że samochody to domena mężczyzn czego z resztą nie rozumiem. 
I można sobie pomyśleć, że jak kobiety maja jeździć dobrze skoro my im nie dajemy.
W moim odczuciu prawda jest taka,
 że nasze drogie Panie są kierowcami takimi jaki my - jeden prowadzi lepiej, drugi gorzej.
Nie bójmy się kobiet za kierownicą,  przecież wszędzie tam gdzie pojawiają się panie świat zaczyna nabierać kolorów i piękna.
Dawajmy kluczyki naszym wybrankom częściej, a nie tylko wtedy, kiedy my delikatnie mówiąc nie jesteśmy w stanie prowadzić.
Gwarantuję, że się opłaci.  Zawsze się opłaca. W końcu kim byłby mężczyzna bez kobiety?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz